sobota, 5 października 2013

Jackson ♥

Tak bardzo uwielbiam Glee. Teraz leci i leci, bo choroba w końcu i mnie dopadła. Smutanie powinno nadejść, ale w sumie cały piątek w domu był oke. Chociaż nie, jednak nie. Miałyśmy iść do kina, poza tym zaplanowano akcję w muzeum i na lekcjach było śmiesznie. I Hania i Karol... Ech. A ja pod kocykiem, z herbatką, zakatarzona, chusteczek wszędzie pełno, siedzę sobie przed moim kochanym serialem, taki foreweralołnowy człowiek. Wczoraj <i dzisiaj> telefoniczne połączenie konferencyjne z Zuzką i Karolem od 22:40 do 00:43. Uwielbiam <3

I'm starting with the man in the mirror
I'm asking him to change his ways
And no message could have been any clearer
If you wanna make the world a better place.

Gdyby to było takie proste. Albo jeszcze prostsze niż takie proste. Patrzysz na siebie, wyliczasz te wszystkie wady, pstrykasz palcami, a one znikają. Tylko czy życie miałoby wtedy jakiś większy sens? Do tego dążymy w czasie jego trwania, do stawania się lepszym sobą, najlepszych, jaki może tylko być. Do sprawiania, by świat stawał się przez to lepszym, tak by Ci, którzy przyjdą po nas, mieli grunt dobry do wzrostu i rozkwitu. Bo ostatnio myślałam, po co w ogóle egzystujemy, taka to ze mnie idiotka, tylu ludzi bilion razy ode mnie mądrzejszych o tym myślało latami i nie znalazło dobrej odpowiedzi, a ja poświęciłam kilka poranków, ze dwa popołudnia i trochę nocnego czasu a już coś tam w moim łebku wykiełkowało. Z drugiej strony myślałam tylko o życiu jednostki. Urodzić się, poprawić warunki egzystencjalne, wydać potomstwo, wychować potomstwo na lepsze od nas samych, jeszcze trochę poprawić ogólne warunki i zemrzeć, dając robakom trochę pokarmu. Okej. Tak jak kwiatki. Więdną, ale dzięki nim niedługo, na wiosnę, wyrosną nowe kwiatki, na lepszej ziemi, która została/zostanie wzbogacona przez te stare, umierające biedactwa. Tylko po co w ogóle istnieją kwiatki? Żeby pszczółki miały pokarm i ludzie mogli się jarać, bo kwiatki są takie ładne i czasami mają fajne właściwości. Okej, to po co są pszczółki i ludzie? Żeby dawać ludziom miód, hahaha. I niedźwiedziom, niedźwiedziom też. Oke, to po co są niedźwiedzie i ludzie? Żeby umożliwić egzystencję padlinożerców? Itd, itd, itd, itd, itd. Takie zamknięte, błędne koło, kurczę. Rozumiecie mój problem? Wiem, że nie potrzebuję tej wiedzy, po prostu powinnam cieszyć się tym, że ta piękna sobota jest taka słoneczna, ale... Taka ludzka natura. Chcemy wiedzieć WSZYSTKO. Ja na przykład chciałabym też wiedzieć, co w sumie dzieje się między Hanią a Karolem, bo relacje z drugiej ręki to nie mój wymarzony sposób pozyskiwania informacji. Przy temacie informacji z drugiej ręki, myślicie, że gdyby ktoś wrócił na ziemię ze świata zmarłych, uwierzylibyśmy mu?

Takim o to optymistycznym akcentem otwieram dzisiejsze obrady. Enjoy :3

sobota, 28 września 2013

Life is beautiful ♥

Dzień chłopaka tużtuż, film nakręcony, wyszedł śmiesznie, trochę chamsko, ale śmiesznie. Będą zadowoleni. A ja czujem, że żyjem. W pewnym stopniu co prawda, ale od czegoś trzeba zacząć. Nowi ludzie i natychmiast robi się ciekawiej. Parnas gimbazieje. Odrobinkę, ale zawsze, jak na Parnas to i tak dużo. Plotki, plotki i jeszcze raz plotki <3 Niedługo nocowanie u Zuzki, będzie faza, oj będzie. Kam, my też musimy ogarnąć c; Iiii nie wiem, co napisać. Tak. Uwielbiam, gdy ludzie olewają moje smsy -.- Rozumiem, nie odpisywać pół dnia, ale całe dwa? Kurcze. Obejrzałam ten film, Kam, faaajny c: Okeoke, nie wiem czym jeszcze zaspamować, więc macie rysunek czegoś, na którym nic nie widać. Ponieważ nie wiem co to, przypinam etykietkę "sztuka nowoczesna".


piątek, 20 września 2013

Zagubiona w chaosie schematycznej codzienności.

Bo ostatnio czuję się źle. Po prostu źle. Smutno. Czuję jak ciąży mi w piersi całkowicie puste serce. Patrzę na świat oczami bez wyrazu, chociaż dalej skaczę i piszczę i śmieję się, wciąż i wciąż teoretycznie będąc tą samą głupiutką dziewczynką. Ale czuję się... taka nijaka. Beznadziejnie nijaka. Dlaczego muszę być aż tak skrajna? Zawsze niewiele było potrzeba by mnie rozśmieszyć, zawsze podświadomie czekałam na najdrobniejszą iskierkę, która natychmiast rozniecała we mnie ogień radości, wzbudzała falę niepohamowanego szczęścia. Zawsze byłam taka beztroska. A teraz... obejrzałam ostatnio bardzo smutny film. "Jutro będzie lepiej". Myląca nazwa. Usłyszałam o wypadku, o śmierci w szpitalach, o biednych, cierpiących dzieciach. Tyle piosenek o tym wszystkim... Bo zawsze instynktownie omijałam trudne tematy. Niewygodne, przytłaczające kwestie. Niby taka empatyczna, niby taka miła, ale tak naprawdę uciekająca przed prawdziwymi problemami, przed choćby wiedzą o nich. Jakąkolwiek wzmianką. Teraz tak niewiele trzeba, żebym zaczęła płakać. Wystarczy dosłownie podmuch wiatru, przypadkowy dźwięk, urywek filmu. Cokolwiek. I choć wiem, że to nic nie zmieni, i tak zapadam się w siebie. Po co? To dobre pytanie. Powinnam wyjść, zrobić coś, pomóc, skoro już niby się tym wszystkim "przejmuję". Ale nadal tu siedzę, pisząc te bzdury, zamiast ruszyć tyłek i zmienić świat...

poniedziałek, 16 września 2013

Give Me Love

Lubię tę piosenką. Nie za dużo czy często, ale lubię. Weronika wpadła do pokoju, prosząc mnie o ściszenie muzy i zaprzestanie śpiewania. W odpowiedzi tylko wybuchnęłam śmiechem. Ostatnio znów dużo się śmieję. Może to dlatego, że chcę jakoś rozjaśnić sobie pochmurne dni? Nie myślcie, że naprawdę mam syndrom złego serduszka, ściszyłam. I śpiewam naprawdę cicho. W sumie na miejscu Weroniki poprosiłabym siebie o to samo, bo mój śpiew... Chodziliście ze mną na muzykę, nie muszę tłumaczyć xd Lekcje idą zbyt łatwo, coś jest nie tak. Wrócili do domu. Z jednej strony się cieszę, z drugiej te chwile wolności <3 Nie, tak naprawdę lubię, gdy są tutaj, ze mną. Przepraszam, że codziennie notka o niczym, ale jakoś poczebuje tego. Tak, tak, od wklejania zdjęcia i kilku słów jest photoblog/instagram/whatever, ale nie mam wi-fi w komóreczce <so sad ;-; >, a to pierwsze nie jest dla mnie.


Moja obecna tapeta, jedna z chyba 60-sięciu, zmieni się za 3 minuty xd

sobota, 14 września 2013

I żyjemy dalej.

Hej. Początek roku szkolnego wyjątkowo lajtowy. Aż dziwnie, przecież to już trzecia klasa. Widocznie doświadczam ciszy przed burzą. Cóż, mam zamiar korzystać, póki trwa c: Tak więc dziś/wczoraj nocowanko, jestem nieprzytomna. Ale z głośników płyną takie zajebiste dźwięki, w dłoniach cieplutki kubek parującej herbatki, na grzbiecie kocyk, a za oknem szarość. Czego chcieć więcej? Mmmm, uwielbiam czuć się tak przytulnie, szczególnie w tym pokoju. Każdy od czasu do czasu potrzebuje troszkę chillu. Mam zamiar obejrzeć jakiś film. Macie coś ciekawego do polecenia? Najbardziej odpowiadałaby mi jakaś głupawa komedia romantyczna. Pasowałaby do nastroju. Okej, chyba starczy pisania o tym, jak mi dobrze w samotny, sobotni, deszczowy wieczór września.

No comment.
Dziękuję, dzisiaj było uroczo ^^ Wczoraj też. Kama, nie przejmuj się, dasz radę.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Lubię śmietanę. I sałatki owocowe.

Hajo, moi mili, życie se leci, lol. W końcu wzięłam się za przejrzenie zdjęć z podstawówki... Zajebiste <3 Cały czas się śmieje, bo każde niesie ze sobą wspomnienia. Czasami nie mogę uwierzyć, że to naprawdę my, że tak wyglądaliśmy, że tacy byliśmy. Tamte czasy wydają się odległe o lata świetlne. Chociaż niektóre sytuacje pamiętam, jakby miały miejsce dosłownie wczoraj ^^ Kama, jak Ci wysłać c.d. ze spacerku i wg?

obrazek oczywiście z internetu. Ale zrobiłoby się taką ^^

Znowu poruszę temat burzy, ale nie powinno to chyba nikogo dziwić, bo nawiedza ona nas od kilku dni każdej nocy <ależ to logiczne! od kilku dni każdej nocy... nevermind>. Lubię czasami utożsamiać się z burzą. Albo z morzem. Nigdy nie byłam pewna, czy słusznie, ale chyba podświadomość mnie nie zawiodła, bo powiedziano mi ostatnio, że faktycznie jestem burzliwa, gwałtowna i zmienna jak prawdziwa burza. Zastanawiałam się, czy to właściwie zaleta, czy też powinnam traktować tę część mojej cudownej osobowości jako wadę. Wydaje mi się, że raczej to drugie. Z drugiej strony lubię być gwałtowna. Może nie zmienna, za tym nie przepadam, ale gwałtowna owszem. I tak sobie myślę, że, czy tego chcę czy nie, moje teoretyczne podobieństwo do burzy jest jedną z kluczowych elementów, składających się na "rdzeńmojejosobowości". No bo wpływa na mój sposób postrzegania świata i reakcję w większości sytuacji. Na sedno "mnie". Przepraszam, że znowu moja cudna i chwalebna osoba jest przykładem, ale, właśnie, miała być tylko przykładem. Chciałam nakłonić Was do zastanowienia się nad tym, do jakiego zjawiska pogodowego, żywiołu, whatever wy najbardziej pasujecie. Tak naprawdę, naprawdę, patrząc nie przez pryzmat marzeń i pragnień, ale rzeczywistości. Nie wiem po co... może przypomni Wam się, gdy z nudów będziecie tępo wpatrywać się w chmurki i postanowicie poświęcić trochę czasu na zgłębianie własnej osobowości i poznawanie siebie. Taaaak. Jak ambitnie. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że im lepiej znamy sami siebie, tym łatwiej jest nam żyć. Nie, wróć, korekta. Im lepiej znamy i im bardziej akceptujemy siebie, tym łatwiej jest nam żyć i stawać się coraz lepszym. Bo jak dokonywać poprawek, nie wiedząc co się zepsuło? A pamiętajmy, że ten, kto stoi w miejscu, tak naprawdę się cofa.

Poza tym zastanawiałam się ostatnio nad tym, czym właściwie jest czas i doszłam do prostego wniosku - czas to zmiany. Gdyby nic się nie zmieniało, czas musiałby stanąć. A nawet, gdyby płynął, nie miałoby to znaczenia, bo nikt i nic by tego nie zaobserwowało. Czas trwa, dopóki coś zmienia się w ciągu jego trwania. Tak mi się wydaje. No bo inaczej nie miałoby to sensu. Z drugiej strony - czy wszystko musi mieć sens? Kurcze.. Jak ja kocham gubić się we własnych myślach! -.-

PS: Dziękuję, za zaznaczanie boksów pod postami <3 To dużo dla mnie znaczy <wiem, wiem, nie ma to jak jaranie się lajkami. Np. za profilowe, hahahahhahahahha c;>

czwartek, 8 sierpnia 2013

Taaa, ogarnij, o co mi chodzi, a już zawsze będę Cię nazywać Mistrzem.

Znowu zbiera się na burze. Gdzieś tam, daleko pioruny błyskają tak mocno, że widzę je z mojego okna. Nie pozwalają dostrzec wszystkich gwiazd. Mimo to cieszę się, bo chłodne, nocne powietrze jest nieopisaną ulgą po kolejnym dniu istnej suszy. Kiedy to się skończy? ;-; Chciałabym, żeby zaczęło padać. Bo same pioruny wydają się... niepełne xd I trochę straszne. Kurcze, znowu w zwykłym tekście o pogodzie odnajduję drugie, "filozoficzne" dno. Ja pierdziele, mam już siebie dość pod tym względem. Moje myśli latają w głowie tak szybko, że nie potrafię skupić się na ani jednej. Okej, jest jedna, do której wciąż wracam...

Z jednej strony chciałabym wszystko tutaj napisać, z drugiej wiem, że tego nie zrobię. W końcu sama nie wiem, o czym myślę i co czuję xd Oglądanie Glee sprawia, że między wybuchami śmiechu i ekscytacji, coraz bardziej się dołuję. A Rachel to niestety idiotka ;-; Przynajmniej na etapie pierwszego sezonu. A ja... a ja czasami mam wrażenie, że trochę ją przypominam.

Nie chcę już dłużej czekać.